poniedziałek, 28 lipca 2014

Podsumowanie lipca

W lipcu plany się troszkę zmieniły, bo wyjazd do Niemiec przeniesiony został na końcówkę sierpnia lub na październik. Przechodząc do tych istotnych rzeczy całe trzy tygodnie spędziłam z Patrycją i Loluchą oczywiście w Dzięgielowie. Robiłyśmy różne rzeczy aby się nacieszyć ostatnimi wspólnymi chwilami na dość dłuższy okres czasu nie widywania się ze sobą w rzeczywistości. Upał dawał we znaki i w takie ciepłe dni chodziłyśmy nad rzeczkę do Ustronia, zaś w te odrobinę chłodniejesze jeździłyśmy razem na deskorolkach, wybierałyśmy się na wycieczki do lasu oraz na przechadzki do Czech, kiedy było to możliwe zabierałyśmy ze sobą psinę  : ) Jednym słowem nie nudziło nam się : D.
Przechodząc bardziej do Loli to mam trochę do opisania :
W drugim tygodniu przyjechali po moją kuzynkę ( która również była z nami ) rodzice oraz jej mały braciszek ,którego Lola straasznie się przestraszyła na początku na niego warczała, szczekała, a potem poszła na górę i...zlała się na kanapę .Bardzo mnie to zdziwiło ,bo Lola nigdy nie zachowywała się w taki sposób tym bardziej, że przyjeżdżają do nas czasem goście z małymi dziećmi do których Lola nic nie ma. Ostatnimi czasami  psina w ogóle zachowuje się jakoś nadpobudliwo, gdy idę z nią na spacer szczeka na inne psy moim zdaniem w geście zabawy ,bo dawno już się nie bawiła z jakimś pieskiem.

Któregoś  wieczora Lola gdy bawiła się z Patrycją strasznie wrzasnęła, a raczej ryczała przez ok. 10 sekund ,bo miała coś z łapą nie wiem czy to jakiś 'skurcz' czy coś, według babci ugryzła ją pszczoła, bo potem ją długo lizała. Na moje oko  tak podczas zabawy raczej by pszczoła nie ugryzła w dodatku w domu...a może to przez to złamanie tej łapy z szczęnięcych lat ?. W zasadzie już wcześniej podnosiła tą łapkę do góry jak biegała strasznie szybko, ale nie często taka reakcja się powtarza więc  nie wiem . Ostatnio jak byłyśmy z Lolą na szczepieniu weterynarz powiedział, że możemy zrobić Loli prześwietlenie, ale nie jest to w ogóle konieczne. Teraz to już sama nie wiem...

To chyba te dwa wydarzenia zapamiętałam jako najważniejsze do opisania, a  ja teraz zabieram się do nadrabiania  bloggera, bo w górach nie mamy internetu i trzy tygodnie zaległości to dość sporo. poniżej kilka zdjęć z pierwszego miesiąca wakacji.






no tak...zapomniałam napisać, że mama kupiła w jakimś sklepie hopkę na razie miałam ją do przetestowania tylko dzień, bo została ona w Dzięgielowie z tego co mogę teraz powiedzieć to Lola musiała sobie przypomnieć z obozu co to tak naprawdę jest. Na początku poprzeczkę ustawiałam na sam duł ,potem jak Lola zakapowała trochę ją  podwyższyłam, żeby było trochę trudniej .Nie chciałam jej  zarazem podwyższać na jakąś wielką granice, bo nie mam pojęcia jaka wysokość jest odpowiednia dla whippeta.
No i przepraszam za te zdjęcie jest nieostre ,ale to jedyne które mam  z hopką
diabeł tasmański ...
a po trzech minutach niewinny aniołek :D